Osobiście uwielbiam czytać. Po polsku, po hiszpańsku, po angielsku… Ale nawet jeżeli nie jesteś ani molem książkowym ani nawet entuzjastą czytania a uczysz się języka obcego, warto sporo w tym języku czytać. Żeby obywać się ze słownictwem, poznawać wyrazy i struktury gramatyczne w kontekście oraz ćwiczyć się w rozumieniu ogólnego przekazu a także szczegółów danego tekstu. Tylko jak to robić skoro większość książek do hiszpańskiego i po hiszpańsku jest taka droga?
Co czytać i gdzie kupić?
Nie będę się rozpisywać o tym, co warto czytać po hiszpańsku, bo i inni o tym pisali i pewnie sami już wiecie o magazynie ¿Español? Sí, gracias czy kryminałach Edgarda. To pozycje zdecydowanie najłatwiejsze do zdobycia na terenie Polski.
Warto jednak wspomnieć, że magazynów i tzw. lektur uproszczonych (lecturas graduadas) po hiszpańsku jest zdecydowanie więcej. Książeczki oferuje praktycznie każde hiszpańskie wydawnictwo posiadające sekcję ELE, czyli wydające podręczniki do nauki hiszpańskiego (Difusión, Edelsa, Sgel, Edinumen, Pons, EnClave, Anaya), a kupić je można w księgarniach językowych (np. Elite czy Nowela). To dobra wiadomość, bo przecież nie wszyscy lubią kryminały, a rodzajów lektur uproszczonych jest mnóstwo (od klasyki, przez opowiadania i powieści po biografie). Powala tylko ich cena, zwłaszcza że większość z nich to naprawdę książeczki w małym formacie i o niewielkiej ilości stron.
Gazetki wydaje m.in. wydawnictwo Ettoi, choć ich profil bardziej odpowiadać będzie dzieciom i młodzieży. A inną bardzo ciekawą pozycją jest wydawane w Hiszpanii Punto y coma (na stronie możecie ściągnąć przykładowy magazyn), zawierające teksty na kilku poziomach, płytkę z nagraniami artykułów czytanych przez osoby o różnych akcentach oraz ćwiczenia ze zrozumienia, słownictwa i gramatyki. Wydawnictwo reklamuje magazyn jako doskonały materiał do przygotowania egzaminów DELE na wyższych poziomach. I w zasadzie jego jedynymi mankamentami są zawrotna jak na polskie warunki cena i dostępność.
Dla zaawansowanych, którzy sięgają już po literaturę i teksty nie zaadaptowane, jak zwykle polecam księgarnię Bookcity. Księgarnie językowe sprzedają głównie klasykę, a Bookcity sprowadzi wam z Hiszpanii absolutnie każdą pozycję, nawet ostatnie nowości.
Biblioteki – eldorado spragnionych lektury
Materiały do czytania po hiszpańsku są niestety bardzo drogie, zarówno z obiektywnego jak i subiektywnego punktu widzenia. Obiektywnie, bo cena lektur uproszczonych może sięgnąć nawet 45-50 zł (!). A subiektywnie, bo nawet jak ma się wydać “tylko” 25 zł na książeczkę o objętości 25 stron i formatu niewiele mniejszego od zeszytu A5, którą prawdopodobnie przeczyta się raz w życiu, to człowiek pięć razy się zastanowi.
Genialnym rozwiązaniem jest pożyczanie. Często zastanawiam się, dlaczego tak niewiele szkół językowych inwestuje w stworzenie choćby niewielkich bibliotek dla swoich uczniów. Przecież to doskonały sposób zachęcania uczących się do kontaktu z językiem poza zajęciami. Słyszałam o takich, które biblioteczki mają, ale jest to wciąż zdecydowana mniejszość. Poza tym, jeśli są to ogólne akademie językowe, nie dedykowane specjalnie hiszpańskiemu, zazwyczaj mają głównie pozycje po angielsku. Pozostaje więc… Instituto Cervantes (i ewentualnie biblioteki uniwersyteckie, ale jak wiadomo dostęp do nich nie jest dla wszystkich).
Instytut Cervantesa to hiszpańska instytucja kulturowa stworzona w celu promowania i rozpowszechniania kastylijskiego. Prowadzi różnego typu kursy językowe (od zajęć dla dzieci po wykłady dla lektorów) i zawsze mieści w swoich ścianach bibliotekę, otwartą dla wszystkich chętnych z niej skorzystać. Wystarczy, za roczna opłatą 80 zł (dla uczniów, studentów i lektorów hiszpańskiego są zniżki), wyrobić sobie kartę czytelnika i np. w Warszawie korzystać z ponad 24.000 różnych pozycji (książek, czasopism, płyt CD i DVD, etc.). Z serii książki jest literatura (także ta współczesna i największe bestsellery), literatura faktu, książki historyczne, biografie, książki do gramatyki, podręczniki i lektury uproszczone… Pełna paleta możliwości.
I wydawałoby się, że jest tylko jeden szkopuł. Aktualnie w Polsce Instytut Cervantesa ma tylko dwa oddziały, w Warszawie i w Krakowie.
Prestámo a distancia, czyli wypożyczanie drogą pocztową
Ale nawet to nie jest żadną przeszkodą. Sama mieszkam w małym miasteczku na Dolnym Śląsku, ale mimo to jestem aktywnym użytkownikiem warszawskiej biblioteki Instytutu Cervantesa. Praktycznie co miesiąc wypożyczam tam od 1 do 3 książek i filmów. Jak to działa?
Mam kartę (wszystko załatwiałam mailowo) i od czasu do czasu wysyłam do biblioteki maila z prośbą o wypożyczenie i przesłanie mi drogą pocztową konkretnych pozycji znalezionych w katalogu instytucji. Opłacam przygotowaną dla mnie przesyłkę i 1-2 dni później mam już materiały u siebie w domu. Po skorzystaniu z nich odsyłam paczkę z powrotem i… cała historia zaczyna się od nowa. Dokładny opis procesu znajdziecie na stronie Instytutu tutaj.
Oczywiście za obydwie przesyłki płacę ja, ale średni koszt każdej z nich to ok. 12-15 zł, więc i tak wychodzi taniej niż gdybym te same książki kupowała internetowo za 90-120 zł sztuka (myślę tu o publikacjach, które musiałabym sprowadzać z Hiszpanii). Dodatkowo, mając kartę czytelnika, mam dostęp do tzw. biblioteki elektronicznej, w której znajdują się m.in. audiobooki i e-booki. To właśnie w ramach tej opcji można skorzystać z wielu numerów czasopisma Punto y coma.
Jest jeszcze coś. Biblioteka jest otwarta na sugestie. Kilka razy byłam zainteresowana konkretną książką, której nie znalazłam w zbiorach instytucji. Wysłałam wówczas do biblioteki tzw. dezyderatę, czyli prośbę o zakup ciekawiącej mnie pozycji. Wiele z tych sugestii zostało przyjętych, ponieważ proponowane przeze mnie publikacje uznano za ciekawe i użyteczne dla ogółu czytelników. Dzięki temu i ja i inne osoby mogą z nich skorzystać praktycznie bezpłatnie.
Osobiście widzę tylko jeden mankament systemu wypożyczeń na odległość. Mianowicie, żeby złożyć zamówienie trzeba znać przynajmniej tytuł albo autora książki, którą jesteście zainteresowani. Zanim o nią poprosić, musicie sprawdzić, czy dana pozycja znajduje się w katalogu biblioteki, a do tego potrzebna jest którakolwiek z w/w danych. Wirtualne wypożyczanie nie daje wam możliwości pochodzenia pomiędzy półkami biblioteki i przekartkowania ani nawet zerknięcia na okładki książek. To spore utrudnienie. Jeżeli np. jesteście zainteresowani lekturami uproszczonymi, to musicie ich szukać albo po typie pozycji/dziale, w którym tego typu publikacje leżą (tzw. materia) albo uprzednio zaopatrzyć się w ich tytuły (wejść na strony konkretnych wydawnictw i je spisać). Na początku może się to wydawać dość męczące, ale po jakimś czasie “idzie się przyzwyczaić”. A przecież to, co zyskujecie – dostęp do licznych pozycji, możliwość wysłania własnych dezyderat, kontakt z językiem i różnorodne materiały do ćwiczeń – przewyższa wkładany w wypożyczanie drogą pocztową trud.
A więc bierzmy się za lekturki!